Dortmund
Dziewiętnastoletnia Karolina
przyjeżdża do Niemiec, do kuzyna, czyli piłkarza Łukasza
Piszczka. Dziewczyna trochę nie przepada za piłką, ale rok temu
była na meczach EURO 2012. Na dworcu w Dortmundzie czeka na kuzyna.
Zresztą wolała sama przyjechać do nich. Ale Łukasz sam się
uparł. Usiadła na ławeczce i czekała na niego. Przypadkiem
zobaczyła Kevina Grosskreutza, ale piłkarz nie zauważył jej.
Ciągłe czekanie wyraźnie ją znudziło i założyła słuchawki i
słuchała muzyki. Nie usłyszała jak wołał ją Piszczek. Piłkarz
darł się, a pewna starsza pani zmroziła ją wzrokiem i zdzieliła
swoją torebkę w głowę, ale ten zaczął uciekać. Wreszcie
Karolina zauważyła biegnącego Łukasza. Zdjęła słuchawki i
wstała z ławki.
- dokąd ci się tak spieszy?
- To tak się wita kuzyna?
- Nie no! Cześć!- Karola zaśmiała
się- poza tym co to za akcja? Skoro ludzie na nas gapią?
Zauważyła, że ludzie jakoś dziwnie
się na nich gapią. Łukasz odwrócił się i zaśmiał się i
powiedział za to bardzo głośno:
- Spokojnie, to moja kuzynka!- na
jego słowa ludzie już przestali stać jak dwa kołki i poszli do
swoich stron, a Kaja, nazywana pieszczotliwie przez Ewę, zmroziła
go wzrokiem.
- Nie musisz informować całemu
światu kim jestem. Idziemy?
Łukasz pokiwał głową i wyszli z
dworca, gdzie czekał na nich jego samochód. Wsiedli i pojechali do
domu.
Droga minęła ich pewnie ze kwadrans,
bowiem w mieście były korki. Kaja nie mogła już doczekać kiedy
znów zobaczy Ewkę i Sarę. Jest dla Sary chrzestną mamą. Lubi ją
rozpieszczać. Kiedy Łuki zaparkował auto przed domem, Ewa z Sarą
wyszły z domu, a dziewczynka szybko pobiegła do Kaji. Wtuliła się.
Później podeszła do nich Ewa i całowała Kaję w polik. Weszli do
domu, gdzie czekała na nią bardzo pyszne lasagne, które Kaja
strasznie uwielbia kuchnię sporządzoną przez Ewę. Wpierw poszła
na górę do ,,swojego: pokoju, skorzystała z łazienki i dopiero
poszła na dół, do kuchni. Zjadła wszystko, na co Ewa podawała.
Nie było jej tu kilka miesięcy. Bardzo się stęskniła za nimi.
Jednak nigdy nie poznała jego kolegów z drużyny. Oprócz
Błaszczykowskich i Lewandowskich. Gdy Łukasz pojechał na
wieczorny trening, Ewa chce pogadać z Kają. Wie, że dziewczyna
ostatnio jest jakaś przygaszona, smutna.
- Kaja, co ci? Przecież widzę...
Pamiętaj, zawsze możesz na mnie liczyć.
- No bo... niedawno rozstałam się
z Michałem, który zdradził mnie z byłą przyjaciółką, Mileną.
Przyjaźniłyśmy się do lutego tego roku. I do tego za kilka
miesięcy zostaną rodzicami.
- O matko... debil z tego Michała-
Ewa wypiła łyk herbaty- mam pomysł! Pójdziesz na festyn! Od dziś
otwarcie i będzie aż do niedzieli! W ten sposób szybko
zapomniesz.
- Może masz rację. Dobra. Pójdę
jutro. Idę do salonu
- Zaraz przyjdę.- Ewa musiała
pozmywać naczynie.
A gdy już skończyła, obie dziewczyny
zrobiły ,,maraton” filmowy. Siedziały tak do późna.
Next Day
Kaja budzi się, przeciągając i
ziewając. Poczuła lekki ból w okolicach szyi. Wstała ubrała się
i poszła do łazienki, zrobić sobie poranną toaletę. Potem zeszła
na dół. Wzięła 4 kromki chleba i przysiadła do stołu i zaczęła
jeść. Nagle Łuki dostał ataku głupawki. Wszystko przez Sarę,
która zdążyła już zabrudzić nie tylko buźkę, ale i ubranie.
Wszyscy się zaśmiali. Później Kaja wyszła na festyn. Kupiła
sobie watę cukrową. Ulubiony smak z dzieciństwa, które wciąż
uwielbia. Później poszła na karuzele. Najpierw weszła na
diabelski młyn. Drugą karuzelę były huśtawki, które kręciły
wkoło. A później poszła na karuzelę, która wg. niej była
straszna. Mimo to wsiadła i czekała, aż karuzela zacznie kręcić.
Gdy była już na górze karuzela nagle zatrzymała się. A Kaja
zaczęła płakać. Tak samo jaki i inni uczestnicy. Obok niej
siedział przystojny blondyn, Marco Reus. Piłkarz zaczął się z
niej naśmiewać. Straszył, że nikt już nie pomoże. Jednak
sekundę później zaczął zdawać sobie sprawę ze swojego głupiego
zachowania i przeprosił ją. Zaczął pocieszać ją, że za chwilę
zejdą na ziemię. Zdaje sobie sprawę, że gdzieś już ją widział.
Tyle, że nie mógł sobie przypomnieć. Gdy już karuzela powoli
schodziła w dół, Marco przedstawił się:
- Jestem Marco- blondyn uśmiechnął
się przyjaźnie
- Karolina, ale mów do mnie Kaja.
Gdy karuzela już stanęła na
właściwym miejscu, Kaja rozpięła pasy bezpieczeństwa
i...uciekła. A Marco zaczął wołać ją, zaczął biec, ale Kaja
była szybsza od niego. Marco był zły, że nie zdążył z nią
pogadać. Ma jednak nadzieję, że jeszcze jej spotka.
*********************************************************************************
No i jest prolog! :) Właściwie co o
nim mogę powiedzieć? To dla mnie nowe doświadczenie, bowiem po raz
pierwszy piszę wspólnie z Moniką :) Także nie mam nic do gadania
:D Komentarz zostawię Monice :) Mam nadzieję, że się jej podoba :D